poniedziałek, 8 lipca 2013

Przymusowy urlop

Przepraszam wszystkich za milczenie, ale z przyczyn niezależnych ode mnie znajduję się poza zasięgiem internetu. Taki stan rzeczy może utrzymać się nawet jeszcze przez miesiąc. Obecnie dzwonię po znajomych z prośbą, żeby ktoś "miał oko" na maila wydawnictwa, ale jak na razie nie udało mi się znaleźć miłościwego Samarytanina.

19 komentarzy:

  1. Andrzej Chodacki9 lipca 2013 02:06

    nie ma pośpiechu, proszę spokojnie pozałatwiać swoje sprawy, książka poczeka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. wygląda na to, że z książki nici.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się tego po tobie, wiesz? Nie znalazłaś chwili, żeby dać znać tutaj, co się dzieje, ale na zmienienie statusu na fb miałaś czas :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A kogo pan pyta, panie Macieju? ;> Moje wcześniejsze słowa skierowane były do Marty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie byłoby miło, gdyby padło jakieś info...

    OdpowiedzUsuń
  6. Andrzej Chodacki25 listopada 2013 11:27

    Coś się stało niedobrego z planami książki. Miejmy nadzieję, że czegoś się wkrótce dowiemy.

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie od miesiąca się o to pytam/pytamy... Jeśli do poniedziałku nic się nie wyjaśni nie pozostanie nic innego, jak wycofać się. Maile na priv wydawnictwa też pozostają bez odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Andrzej Chodacki29 listopada 2013 09:58

    Może choroba albo wypadek? Warto poczekać, moim zdaniem. Szkoda byłoby teraz się wycofać, kiedy umowy podpisane i materiał zebrany. Może być fajna książka, tak myślę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Parę dni temu zmienił się status na prywatnym profilu naszej gospodyni, w październiku podobnie. Tutaj od prawie pięciu miesięcy panuje cisza. Wrzucenie krótkiego infa w takim okresie czasu to na prawdę nie jest problem, niezależnie od sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Ja wiem! Cała historia w skrócie: durna gówniara zarządzająca projektem (czyli ja) wzięła na siebie zbyt dużo obowiązków (wydawnictwo, dwa kierunki studiów, członkostwo w Klubie Humanistów, itd.), w wyniku czego doznała lekkiego załamania nerwowego. A teraz wreszcie przestała się nad sobą użalać (bo w końcu grudzień to czas cudów) i z powrotem zabrała się do pracy.

      Usuń
  11. Ależ drodzy państwo, spokojnie, Marta nie umarła (przynajmniej w realnym świecie), a wydawnictwo działa, tylko popadło w letarg.
    Dziś otrzymałam informację o reaktywacji jej osobistej strony. Przypuszczam, że na dniach pojawi się post również i tutaj.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, czyli system powiadamiania jednak działa. (Dzięki, że stanęłaś w mojej obronie. Jesteś lepszą przyjaciółką, niż zasługuję.)

      Usuń
  12. Kłopot w tym, że ostatni wpis na jej osobistej jest z czerwca...

    OdpowiedzUsuń